Jestem przeciw
Kiedy w szkole zaczęło gwałtownie przybywać obowiązków, postanowiłem każdemu człowiekowi, który czegoś chce ode mnie, mówić „nie”. Inni nauczyciele wypalali się od nadmiaru pracy, popadali w depresję, pragnęli, żeby niebo im spadło na głowę albo karetka odwiozła do szpitala, mnie udawało się nie zwariować. Zdarzało mi się nawet bywać w pracy w dobrym humorze.
Na początku koleżanki i koledzy byli w szoku, gdy odrzucałem wszelką propozycję współpracy, a w końcu się przyzwyczaili. Rozeszła się plotka, że ja tak mam – do wszystkiego jestem nastawiony negatywnie. Nic mnie nie obchodzi, że ktoś potrzebuje pomocy przy jakimś projekcie. Wymawiam się, odsyłam do innych nauczycieli, a jeśli to nie pomaga, każę iść do diabła.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, jaki jestem, zamiast mówić „dzień dobry”, wołam „nie”. Wchodząc do szkoły, mówię „nie”, wychodząc...