Wszyscy jesteśmy w jednym wielkim klinczu, bo mamy sytuację taką, że za chwilę zaburzenie stanie się normą. Już co czwarty młody człowiek wymaga wsparcia i pomocy. Jest wiele do zrobienia. Nie możemy jednak działać obok siebie. Samo zwiększanie nakładów na psychiatrię dzieci i młodzieży nie zmieni tej sytuacji. Trudności będą, dopóki my, dorośli, nie zaczniemy ze sobą się komunikować, żeby to zmienić.